wtorek, 20 stycznia 2015

Koniec widać

Podobno czyszczenie powierzchni płaskich wpływa dobroczynnie na samopoczucie. Na moje zdecydowanie tak, bo dziś po raz pierwszy nie chciało mi się rwać włosów z głowy patrząc na swoje M2 i ochoczo szorowałam podłogi. Wnętrze w końcu zaczyna przypominać dom, a nie gruzowisko. Jeszcze chwila i Dakota będzie mogła rozkładać swoje klamoty ;)

Moje ukochane miejsce w mieszkaniu. Wszystko jest doskonałe. Mam łezkę w oku z radości. Lampy jeszcze trzeba zawiesić porządnie i będzie cacy.

Się uszczelni, się doszlifuje, się krawędzie wyfuguje... Szafka dojdzie, prysznic, wieszaczki, akcesoria, czyli w zasadzie w ogóle nie gotowe, ale chociaż czysto.

Welcome, welcome!

Domek dla lodóweczki.

Szary kwadrat <3

środa, 14 stycznia 2015

Metoda na szaleństwo

Każdy, nawet najcięższy projekt ma to do siebie, że kiedyś się skończy. Nic nie trwa wiecznie, nawet cierpienie, a tak chyba najtrafniej mogłabym określić proces wykańczania mieszkania. "Wykańczanie" to w ogóle słowo klucz, które w niezwykle trafny sposób określa proces trawiący właściciela podczas remontu. Wszystko byłoby zdecydowanie prostsze, gdyby posiadało się architekta wnętrz i sprawną ekipę remontową. W tak bajkowych okolicznościach przyrody nic nie może się nie udać. Gdy jednak kupuje się swoje pierwsze mieszkanie, które mimo iż umiejscowione na ostatnim piętrze to penthousem nie jest, scenariusz do bajkowych nie należy. Trzeba sobie radzić zasobami, które się posiada i walczyć do utraty tchu. Prawo Murphy'iego zawsze w takich sytuacjach działa bez pudła i kumulacja goni kumulację. Jak się od tego uchronić? Nie mam pojęcia. Ponoć zażywanie substancji psychoaktywnych łagodzi ból, ale nam nie dane było spróbować, bo malowanie niezagruntowanych ścian samo się nie zrobi...


Plac budowy

Domek dla WC gotowy! Do tego moje ulubione płytki Vives, nie należące do tanich, które po położeniu okazało się, że nie trzymają kątów, jupi!

Skrupulatnie wybierana podłoga, dąb bielony, którą mój robotnik sklasyfikował jako "bubel", połamał dwa panele na dowód swoich słów i odmówił ich położenia, tłumacząc się ulubioną wymówką "Nie da się!". Na szczęście tata, brat i chłopak ogarnęli temat w jeden dzień.

Glazura kuchenna ubrana pod malowanie ściany.

Cudowna szara ściana, o której odcień też skruszyliśmy niejedną kopię.
Pan glazurnik dostał tylko jedną wytyczną odnośnie terakoty - nie ułożyć dwóch takich samych płytek w tej samej orientacji obok siebie. Powiedzmy, że jego skuteczność wyniosła 80%...

wtorek, 4 listopada 2014

Kurva, czyli krzywa, po szwedzku


Czasem żeby coś zbudować, najpierw trzeba coś zniszczyć. Zastanawiam się tylko czy w procesie wykańczania mieszkania bardziej cierpią moje ściany czy moja psychika. Do listy osób wykonujących znienawidzone przeze mnie zawody, obok lekarzy i handlowców, dopisuję deweloperów i budowlańców. Osoby, które niestety mają nad Tobą czasową przewagę szybko stają się Twoim utrapieniem. Jedyne co możesz zrobić to uzbroić się w prawnika, inspektora nadzoru i ekipę remontową, wszystkich z najwyższej półki, bo będzie to Twoja jedyna i najsilniejsza tarcza. Będą oni stać na straży przekraczanych terminów, niedozwolonych zapisów, niewyfrezowanych nawiewników, prostych ścian i wszelkich możliwych niedoróbek, o których istnieniu pół roku temu nawet nie śniłeś. Musisz być przygotowany do tego, że na każdym kroku deweloper i jego świta będą chcieli Cię wyruchać w dupala i pozostawić pogrążonego w otchłani rozpaczy, z ogołoconym kontem i lecącą ratą kredytu, ze ścianami tak krzywymi, że można wpaść w trans od samego patrzenia. Pazerność i tzw. "polska mentalność" na chwilę obecną mnie pokonały. Posunęli się o jedną krzywą ścianę za daleko.

Gustownie pęknięty sufit. Sztuka nowoczesna.

Finezyjnie wywiercone otworki, w końcu frez jest dla nudziarzy. Performance.

Głuche płytki na balkonie. Modern jazz.

Zwichrowana ściana. Cirque du Soleil.


środa, 17 września 2014

Chata bogata

Chata bogata... Oczywiście jeśli chatą można nazwać niepełne 38 m2, a posiadanie ich na 30 letni kredyt bogactwem. Takie realia trzeba traktować z przymrużeniem oka, bo inaczej człowiek dawno by zwariował. Na przestrzeni miesięcy podczas których załatwiałam proces kredytowy, dogadywałam się z opornym deweloperem i uczyłam się wszystkiego od podstaw w dziedzinie RTV/AGD, architektury wnętrz, budownictwa i nie tylko, doszłam do momentu w którym przestałam się aż tak bardzo przejmować. Myślę, że gdyby ludzie w pełni potrafili ogarnąć perspektywę spłacania 30-letniego kredytu to większość z nas wolałaby mieszkać w kartonie. Nie mniej jednak udało mi się zrealizować jedno z życiowych marzeń i jestem z siebie dumna, a to nie zdarza się często. Postanowiłam uczcić zatem to wydarzenie i założyć kapsułę czasu, w której umieszczę proces przemiany gołych ścian w przytulną chatkę. Ciekawe co z tego wyjdzie ;)